
Wieści o zatrzymaniu ponad pięćdziesięciu aktywistów na rzecz Praw Człowieka na terenie całego kraju tylko potwierdziły agresywną i zamknięta naturę reżimu rządzącego w moim kraju.
Niektórzy dali się zwieść. Kolejny raz jedynymi zatrzymanymi, pobitymi i uwięzionymi we własnych mieszkaniach byli pokojowi opozycjoniści wraz z bliskimi. Żadnych dobrowolnych akcji, niewielka solidarność ze strony sąsiadów i strach z daleka widoczny u tylu osób. Ten strach „przestrasza”.
Zatrzymania rozpoczęły się wczesnym rankiem 21 lutego, kiedy w Baracoa aktywiści ze Wschodniego Związku Demokratycznego (Alianza Democrática Oriental-ADO) Francisco Luis Manzanet Ortiz, Omar Wilson Estévez Real, Annie Sarrión Romero, jej małżonek Juan Carlos Vázquez Osorio oraz Milagros Leyva zostali zabrani do jednostki policyjnej Villa Primada de Cuba. Z tej grupy Manzanet Ortiz y Estévez Real pozostawali w areszcie do dnia 24 lutego.
Pierwszym chwytem kastrowskich bojówek pilnujących Pałacu Rewolucji jest zapobieganie oddawaniu czci w rocznicę śmierci Orlando Zapaty w dniu 23 oraz pilotom z „Hermanos al Rescate”* w dniu 24.
Jak to jest w zwyczaju, domy aktywistów na rzecz Praw Człowieka, innych dysydentów i niezależnych dziennikarzy w Santiago de Cuba, Guantánamo i Holguín były obserwowane przez połączone siły policji politycznej (G2), Policji Rewolucyjnej i oddziałów paramilitarnych Brygad Szybkiego Reagowania. Tego samego dnia, 21 lutego, niezależny pastor kościoła baptystów Desmides Hidalgo López został brutalnie pobity przez siły bezpieczeństwa w wiosce Buenaventura, w prowincji Holguín. W momencie tworzenia tych akapitów Desmides został uwolniony, a jego dom otoczony wojskowymi.
22 lutego w nocy otrzymałem telefon od Yanet Mosquera Cayón z wiadomością, że jej małżonek Rolando Rodríguez Lobaina, główny koordynator ADO, wraz z innymi dysydentami został zatrzymany na ulicach Guantánamo.
23 lutego, pośród licznie rozstawionego po całym terenie wojska, Reina Luisa Tamayo mogła, w towarzystwie 11 członków rodziny, grób Zapaty na cmentarzu w Banes. W tym dniu w godzinach porannych i popołudniowych w Guantánamo zostali zatrzymani Jorge Corrales Ceballos, José Cano Fuentes oraz Isael Poveda Silva, wszyscy należący do ADO. W Holguín, według świadectwa byłego więźnia politycznego Fidela Garcíi Roldána, agenci policji politycznej zaczęli bić dziennikarkę Maríę Antonię Hidalgo, jej matkę Maríę Mir i aktywistkę z FLAMUR, Marlene Pupo Font, pobito i zmaltretowano dziennikarkę Caridad Caballero Batista, jej małżonka Estebana Sande Suárez i prodemokratycznego aktywistę z tego miasta na wschodzie, Juana Carlosa Gómeza.
Do kolejnych zatrzymań doszło w Palma Soriano, Raudel Ávila Losada potwierdza wiadomość o chwilowym zatrzymaniu prawie trzydziestu aktywistów, którzy według jego świadectwa zostali uwolnieni po upływie niecałych dwóch godzin. Rankiem 24 lutego Ávila Losada potwierdził, że w tym mieście w prowincji Santiago nad brzegiem rzeki Cauto, ciągle zatrzymani byli Marino Antomachín i Reinaldo Martínez Rodríguez.
Ograniczenia przemieszczania się, zakazy wychodzenia z domów zostały ogłoszone w Antilla, Banes, San Germán i Santiago de Cuba. W ostatnim z wymienionych miast donoszono o zatrzymaniach wielu aktywistów w wiosce El Caney, nie sprecyzowano jeszcze ani nazwisk ani ilości osób, ponieważ dysydenci zostali zatrzymani w drodze do jednego z punktów w mieście, gdzie mieli się spotkać. Idalmis Núñez Reinosa była w swoim mieszkaniu, ale połączenie telefoniczne zrywało się cały czas. Dostałem wiadomość, że zarówno Antúnez jak i Idania Llanes zostali aresztowani, a dom Antúneza został zaatakowany przez siły kastrowskie. W Hawanie, gdzie piszę ten post, jeden z sąsiadów niezależnego dziennikarza Héctora Julio Cedeño Negrín opowiedział mi, że rzeczony nie wrócił do domu z akcji podjętej przy ulicy Neptuno, w domu Laury Pollán Toledo. Cedeño Negrín został pobity i nadal jest zatrzymany.
Stworzyłem ten mini-raport dzwoniąc do nielicznych, którym jeszcze nie dezaktywowano telefonów. Jest 24 lutego i nie chcę czekać do jutra ze zrobieniem chociaż częściowego podsumowania. Z całą pewnością dziś dojdzie do zatrzymań, jeśli tylko jakiś opozycjonista przebywający na wolności zbliży się nad brzeg morza, aby wrzucić kwiaty za zmarłych w czasie katastrofy awionetek. Piszę w pośpiechu typowym dla śledzonego. Moja żona powiedziała mi, że tam daleko w San Germán, od ponad dwudziestu czterech godzin policyjni szpicle obserwują mój dom. Nie wie czy zamierzają mnie zatrzymać kiedy wrócę, czy też nie wiedzą czy jestem w środku i jestem chory jak kilka dni temu. Widzę tutaj, na ulicach Hawany jakiś napięty spokój, mimo to poszedłem do kafejki internetowej i wysyłam posta.
Udało mi się tym razem uniknąć oddania się w ręce porywaczy, którzy chcieliby, żeby im opowiedzieć o kilku wpisach z twittera, wysłanych z resztek salda jakie pozostało mi na koncie i wysłaniu wam tej notki, obawiam się jednak o zamieszanie po południu, kiedy będą próbowali mnie zabrać do aresztu.
Moi bracia aktywiści i dysydenci proszą o wysyłanie wiadomości przez komórkę. Wszyscy chcą wiedzieć co się dzieje.
Zamarzyło mi się, śniłem o egipskich i libijskich ulicach rozświetlonych w nocy, wiatrach bliskowschodnich pustyń podpalonych ludzką wrzawą. Kubańska rzeczywistość jest inna, inne są zatrzymania i pobicia, jest nas mniej niż na placu oświetlonym pragnieniem wolności w Kairze czy Ammanie.
* mowa tu o dobroczynnej organizacji „Bracia na ratunek” z siedzibą w Miami; wspomniane wydarzenie miało miejsce 24 lutego 1996, kiedy to Siły Powietrzne Kuby strąciły dwie awionetki należące do organizacji

Zdjęcie: Luis Felipe Rojas